Mariusz Tomczuk. Żywot krzesła - niebanalna oczywistość

Foto nr 2286
Fotogaleria
Zastanawiali się kiedyś Państwo nad tym zwykłym przedmiotem, o którym tak fascynująco opowiada Autor wystawy? Krzesło… zwykły / niezwykły przedmiot, który staje niemym świadkiem naszego doczesnego życia.

Mariusz Tomczuk poprzez swoje prace tworzy antologię opowiadań skupiających się wokół motywu krzesła. Każdy obraz stanowi oddzielną historię będącą zwierciadłem różnych  kontekstów społecznych, wynikając z całokształtu pracy, ale też z głównego elementu obrazu, jakim wyraża się kształt przedmiotu, jego umiejscowienia historia oraz stan techniczny. Uwzględniając w nich realne odniesienia wyrażające tożsamość czy może bardziej dosłownie poprzez metaforę człowieka. Krzesła są często symbolicznymi wyrazami nieobecności, pustki, straty i oczekiwania. Ważną stronę odzwierciedlanego świata pokazanego w fotografiach Autora, jest oniryczna aura, która dodatkowo potęgując narrację rozwiewając  złudne przekonanie o zwykłości przedmiotu.
Krzesła na fotografiach Mariusza Tomczuka dotykają wielopokoleniowego doświadczenia, niosąc bogaty bagaż wspomnień, tęsknot i pragnień.  
W skład tej fotograficznej antologii, wchodzą obrazy wykonane w technikach cyfrowych, tradycyjnych i szlachetnych. Artysta podejmuje się tematu poprzez odnalezienie go w przestrzeni zabudowanej – bliskiej urbanistycznej nomenklaturze, ale również w miejscach o charakterze rustykalnym czy też naturalnym – jakim jest ogród i pejzaż.  
Jakie są fotografie Artysty?
To obrazy ciszy i zadumy. To fotografie, które skłaniają nas do zastanowienia się nad wartością przedmiotów i tego co wnoszą w nasze życie.

Kaja Kozon

 

KRZESŁO. Przedmiot codziennego użytku, do bólu (też pupy) prozaiczny, a jednak ciągle jakby żyjący własnym życiem ; ). Siadamy na nim, wieszamy gacie, parasolkę czy pończochy, wymieniamy na nim żarówkę, rzucamy, jak nas coś wkurzy. Jako bąbelki, za pomocą kija od szczotki i dwóch sztuk robimy namiot na środku stołowego, czy z deską ławeczkę do wyciskania kilówek cukru jako starsze bąbelki : ). Krzesło towarzyszy nam na co dzień od 2500 r. p.n.e., kiedy to zasiadał na nim Hesa- Ra w Tebach. Kształt, kolor, styl zmieniały się w zależności od epoki, mody czy zasobności posiadacza, ale funkcja zawsze była i jest generalnie jedna - podeprzeć nas od dołu za pomocą zwieńczenia pleców : ). Siadamy, przysiadamy, drzemiemy, balujemy, piszemy, pracujemy, jemy itd. Obok mamy fotele, taborety, trony, toy- toye, czyli też siadamy : ). Ok, ale dlaczego zaraz fotografować, ciągać w teren, robić sesje, toż to nie cud modelka, to nawet nie bukiet tulipanów? Ano coś w tym jest, coś co niewątpliwie nierozerwalnie związane jest z człowiekiem, jest wytwarzane dla człowieka i jedynie przez niego używane (nie licząc pieszczochów typu pies czy kot). Design krzeseł Thonet, B32 Breuer`a, czy fotel 366 naszego Józefa Chierowskiego to symbole zmian, jakie te meble przechodziły na przestrzeni lat. Piękne, funkcjonalne, twarde, miękkie, gięte i proste cały czas są wśród nas, a skoro są wśród nas i z nami, to dlaczego nie poświęcić im trochę czasu fotograficznego, zrobić im portret, umieścić gdzieś w kadrze, wszak to synonim człowieka poniekąd : ). I właśnie dlatego pojawiły się jako bohaterki (krzesła), czy bohaterowie (fotele, taborety) w moich pomysłach na fotografię, jako też swoiste sygnatury, przemycane gdzieś niemal niezauważalnie : ). Krzesło wystrugane przez domorosłego stolarza, krzesło z ryneczku, z wytartym i połatanym siedziskiem, czy taboret i taborecik moich rodziców, które pamiętam jako szczenię. To zauroczenie i emocje, to nasza historia i wspomnienia- ot cała tajemnica. W moim dzikim ogrodzie „rośnie” stary fotel, przyobleczony coraz gęstszym winobluszczem, poddawany kaprysom pogody, ulegający ciągłej degradacji. Zupełnie jak my, władcy krzeseł i foteli. Gdzieś w kącie stoi krzesło bez siedziska, niekompletne ktoś powie. Otóż nie koniecznie, mogło kiedyś służyć jako przenośny sedes dla kogoś może chorego, może starego i niedołężnego, kogoś, kto zestarzał się razem z tym krzesłem. One ciągle są, służą nam, wymagają odrobinę uwagi i zawsze mają jakąś historię, której najczęściej nigdy nie poznamy.

Mariusz Tomczuk

 

Foto

Mariusz TOMCZUK

Rocznik `62, mieszkaniec Hrubieszowa na Lubelszczyźnie, ogrodnik z wykształcenia, fan łażenia po skałach, pływania, rolkarstwa i innych fanaberii. Teoretyczny i praktyczny miłośnik dzikich ogrodów i fotografii, zwłaszcza jej tradycyjnej formy, jak choćby ambrotypii, cyjanotypii, fotografii litowej czy tradycyjnej żelatynowo - srebrowej. Tworzy we własnym atelier i małym studio, ale też w plenerze. Tematycznie otwarty na różne projekty, ale głównie są to portrety, architektura, martwa natura, pejzaż. Autor 20. wystaw, w tym jednej zbiorowej. Prowadzi warsztaty i spotkania fotograficzne. Ceni wernisaże jako formę bezpośredniego kontaktu z twórcą, jego historią i postrzeganiem tego, co nas otacza. Procesy chemiczne, pracę w ciemni, oprawę traktuje jako jeden proces twórczy, mający znamiona autorskiego ; ). Ciągle podziwiający pędzel impresjonistów, światła Vermeer`a czy Rembrandt`a, prace takich fotografów, jak Lindbergh, Coigny, Roversi, czy Sally Mann. No i konstruktor własnego aparatu wielkoformatowego, którym realizuje niektóre pomysły, obok niezmordowanej Globiki z byłego NRD, czy średnio formatowej Mamiyi. Ważne, żeby się dobrze bawić, patrząc - widzieć, dzielić się wiedzą. Hej : ).  

Fotogaleria