Dziecko kredkowało.
Później dostało pędzel do rączki.
Czerwony.
Niebieski.
Żółty.
Zaczęło malować.
Zapach wosku w kółku.
Po tym nauczyło się trochę grafikować - poznało czerń i biel .
Uważało na dłonie, chociaż... nie zawsze.
Pucować! Lustro musi być!
Ręka już boli? Nieważne! Nie może być niedobitka!
Dotknęło gliny, brudziło paluszki. Zaczęło rozumieć formę.
Czuło ciepło wiążącego gipsu. Tak niewiele lat a włosy już siwe.
Widziało zieleń płomieni brązowych, którą później ujrzało
w międzypalczastych przestrzeniach stóp.
A ja
patrzę
na to
co zrobiło.
„Maciej Prosiński, do niedawna niezwykle uzdolniony uczeń łomżyńskiego liceum plastycznego, dziś już student Wydziału Rzeźby warszawskiej ASP, zapisał się w mojej pamięci jako młody artysta, dociekający prawdy wizualnej w otaczającym świecie.
Analizujący rzeczywistość, poszukujący formy plastycznej adekwatnej do przedstawianych tematów, zawsze myślący i niezadowalający się szybkimi efektami. Bywało, że eksperymentował twórczo, podejmował wycieczki w kreacje ekspresyjne, czy abstrakcyjne, niekiedy wymykające się spod kontroli. Jednak zawsze były powroty do klasycznego studiowania natury, bo zdawał sobie sprawę, że w nauce sztuk wizualnych najważniejsza jest obserwacja.
Wyrazić sugestywnie bryłę barwą i światłem, to nie lada wyzwanie. Zakomponować świadomie martwą naturę tak, by stworzyć iluzję przestrzeni, to przedsięwzięcie wymagające wyobraźni, inteligencji i intuicji, którą Maciej posiada. Detal w pierwszym planie realistycznie wystudiowany, umiejętne różnicowanie faktur odmiennych od siebie materii i tworzenie relacji z dalszymi planami, najczęściej budowały wrażliwe obrazy Macieja.
W rysunku poszukiwał niekonwencjonalnych ujęć modela. Stosował karkołomne skróty perspektywiczne, czasem rysował z podłogi, z żabiej perspektywy, czasem z góry, podnosząc poprzeczkę w i tak trudnym zadaniu. Zarówno w rysunku, jak i malarstwie cechowała go wrażliwość i delikatność. Zdawał się nigdy nie być pewny swojego dzieła. Wracał wielokrotnie do obrazu, rysunku, pogłębiał, zmieniał, zadawał pytania. Niejednokrotnie jakiś pozornie błahy problem formalny przybierał wymiar poważny, a pytań było nieproporcjonalnie dużo w stosunku do odpowiedzi. A to dlatego, że w tworzeniu tak już jest, że słowo nie wystarcza. Gdyby słowa były w stanie uczynić artystą, istniałby pewnie doskonały podręcznik, po przeczytaniu którego przybyłoby Leonardów i Rembrandtów. Zatem praca i mozolne dociekanie, poznawanie intelektualne z pomocą tak doskonałych narzędzi, jak oko i ręka, może poprowadzić na drogę artystyczną. Talent, intuicja, wyobraźnia, determinacja są nie mniej ważne.
Jak widać, nie udało mi się uniknąć tonu dydaktycznego, ale mam świadomość, że Maciej pokonuje już niemal samodzielnie niełatwą drogę, idzie ostrożnie, rozważnie i wierzę, że nigdy nie zwiodą go manowce. No chyba że będą to „cudne manowce” dróg i bezdroży sztuki”.
Teresa Adamowska
INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,
NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001