20 kwietnia odbyło się uroczyste rozstrzygnięcie Konkursu Poetyckiego im. Jana Kulki, a wydarzenie uświetnił koncert zespołu WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.
Jury w składzie: 𝗗𝗿 𝗝𝗮𝗰𝗲𝗸 𝗞𝘂𝗿𝗲𝗸 (𝗽𝗿𝘇𝗲𝘄𝗼𝗱𝗻𝗶𝗰𝘇ą𝗰𝘆 𝗸𝗼𝗺𝗶𝘀𝗷𝗶), 𝗘𝘄𝗮 𝗣𝗼𝗽𝗶𝗲𝗹𝗮𝗿𝘇 𝗶 𝗘𝗿𝗮𝘇𝗺 𝗦𝘁𝗲𝗳𝗮𝗻𝗼𝘄𝘀𝗸𝗶 po zapoznaniu się z ponad siedmiuset utworami postanowiło przyznać następujące nagrody:
I Nagrodę w wysokości 3000 zł ufundowaną przez Zakłady Spożywcze Bonaw Łomży za zestaw wierszy dla 𝗠𝗶𝗰𝗵𝗮ł𝗮 𝗣𝗿𝘇𝘆𝗯𝗼𝗿𝗼𝘄𝘀𝗸𝗶𝗲𝗴𝗼z Bielska-Białej.
II Nagrodę w wysokości 1200 zł ufundowaną przez Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej za zestaw wierszy dla 𝗖𝘇𝗲𝘀ł𝗮𝘄𝗮 𝗠𝗮𝗿𝗸𝗶𝗲𝘄𝗶𝗰𝘇𝗮 z Zielonej Góry.
III Nagrodę w wysokości 1000 zł ufundowaną przez Miejska Biblioteka Publiczna w Łomży za zestaw wierszy dla 𝗝𝗲𝗿𝘇𝗲𝗴𝗼 𝗙𝗿𝘆𝗰𝗸𝗼𝘄𝘀𝗸𝗶𝗲𝗴𝗼 z Dębnicy Kaszubskiej.
Nagrodę Prezydenta Miasto Łomża za wiersz o tematyce łomżyńskiej w wysokości 1000 zł dla 𝗕𝗮𝗿𝗯𝗮𝗿𝘆 𝗠𝗮𝗸𝘀𝘆𝗺𝗶𝘂𝗸 z Siedlec.
Wyróżnienie drukiem za wiersz otrzymali: 𝗝𝗼𝗮𝗻𝗻𝗮 𝗣𝗶𝘀𝗮𝗿𝘀𝗸𝗮 z Białegostoku i 𝗕ł𝗮ż𝗲𝗷 𝗦𝘁𝗿𝘇𝗲𝗹𝗰𝘇𝘆𝗸 z Krakowa.
Wszystkim gratulujemy !
Niech poeci mają się dobrze!
Do zobaczenia za rok!
F u n d a t o r z y n a g r ó d
Zakłady Spożywcze BONA w Łomży
Prezydent Miasta Łomża (nagroda za wiersz o tematyce łomżyńskiej)
Miejski Dom Kultury - Dom Środowisk Twórczych
Miejska Biblioteka Publiczna
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej
S p o n s o r G ł ó w n y
Zakłady Spożywcze Bona w Łomży
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
W I E R S Z E N A G R O D Z O N E / 2 0 2 4
Cwał Walkirii
rzucone jak kamień bezwładnie biegały po linii
mimo braku koordynacji i dużego palca u nogi
puszka po konserwie krążyła między bosymi stopami
nieopodal nich dziewczynki plotły wianki z czerwonej trawy
i drutu kolczastego
na środku stało stare drzewo które pamiętało
czasy kiedy był tu jeszcze raj
młode małżeństwo patrzyło na gnijące jabłka
granice były niezwykle elektryzujące
zabierały dech w piersiach
kilka metrów dalej znajdował się mały staw
ale nie wolno było się w nim kąpać
ponoć ktoś się tam utopił
wieczorami rozpalano ogniska
przystojni blondyni w garniturach Hugo Bossa
zapraszali do tańca
potem przygodnie stawiali krzyżyki
unosząc nad ziemię całe rodziny
czasem sen nie przychodził
wtedy liczyli trzaski pękających kości
nowi obozowicze przyjeżdżali o poranku
Stary niedźwiedź mocno śpi
znów się budzi
kobieta przesuwa dłoń po czystej pościeli
materac bez wgłębienia
jak chłopiec który nigdy nie przewrócił się na rowerze
po drugiej stronie łóżka matka składa mokrą piżamę
kobieta prała ją codziennie
chłód zza okna wdzierał się pod powieki
mężczyzna znowu zostawił nieszczelność
żółte liście wpadały bez zaproszenia
jak nielubiana ciotka dwa dni przed świętami
o jak bardzo matka chciałaby
żeby przyszła żeby zmusiła ją do zejścia
do przeklinania pod nosem
księżyc w pełni podświetla ideę
niepotrzebnych myśli
kłamstwo ibsena
jest prawda warunkowa. jest prawda
bezwarunkowa. potem ktoś mówi że umiera
na raty. ona siedzi na kamiennym schodku
przed domem. miejce prawdziwego
urodzenia. miejsce prawdziwego
poczęcia. dobrze jej w bieli. dobrze
w czerni. jak na starej fotografii. potem ktoś mówi
że przypadki chodzą po ludziach. ona zamierza przejść
na drugą stronę. zostawia za sobą bezwzględność
kamiennego schodka. utyka w połowie. zrzuca z siebie
biel. zrzuca z siebie czerń. po połowie. pół na pół. jest
naga. bezdusznie. potem ktoś mówi że ocala –
ona –
jest dziką kaczką w nielocie
liryczna śmierć w najmniejszym mieście świata
1.
wychodzę z płuc na spacer. krew potyka się
o próg z oczu wypadają zęby. ślady stóp
na ślinie. z uszu wypływa piasek. w ustach
posmak westchnienia –
życie jest samobójcą
przewraca ciemną skórę języka;
2.
utykam między wierszami
składnicy złomu. miasto mieści się
w misce przetworzonej krwi. zacinają się
płyty chodnika. dopisuję pogodę. dopada mnie
ziajanie bólu. wchodzę w strefę zjadliwego
komfortu. horyzont przecina trzewia. duszno –
tam –
wszystko zaczyna się od języka
i kończy na języku
MĘŻCZYZNA KTÓRY DOJADA
Europejski dworzec komunikaty na wszystkie strony świata
na wszystkie struny światła jak pewnie napisałby Herbert
mężczyzna, który opanował sztukę pozbywania się „ogona”
rutynowym krokiem agenta z kilkoma zerami przed imieniem
dosiada się do resztki szarlotki, rozgląda się na boki
nikt go nie podejrzewa, że w obecnym stanie choroby
jest w stanie opanować drżenie rąk i pierwszy głód
chociaż to już południe i zmęczone lokomotywy
na ostatnim gwizdku dojeżdżają do nastawni
Dla niepoznaki zaczyna od pozostawionej resztki mineralnej
bąbelki już od kilku godzin wygasły
bo nie wygasa lenistwo kelnerki zatrudnionej na sezon
to przypomina smak funduszu wczasów pracowniczych w Ciechocinku
mężczyzna poprawia protezę, sprawdza reklamowany w TV klej
pod który nie ma prawa dostać się ziarenko maku
na którym Miłosz budował świat
Megafony chwalą potęgę kraju nic i nikt się nie spóźnia
A on wyjmuję protezę przypomina sobie jak bili w stanie wojennym
pamięta adres kwatery gdzie pochowano syna bo odwrócił się plecami do socjalizmu
Dlatego na wszystkich polskich dworcach
nie dojadam kanapek nie dopijam oszukanej chłodzonej herbaty
wiem że ten facet przyjdzie
Jest w każdym z nas
VERMEER. DZIEWCZYNA Z PERŁĄ
Ubrana tylko w perłę, w szalu szumu morza,
samotna każdej nocy, chłodzisz ręką zmysły.
Kometa ciągnie ogon, srebrem w szybę prysnął.
Obierasz mokry owoc, który ciszą zdrożał.
Brzoskwinia myje stopy, pachniesz nocy blizną.
Odejdziesz pierwszym świtem, krwawą wschodu zorzą.
Dłonie jak do modlitwy przed snem się ukorzą.
Języki płonących świec świeży kolor zliżą.
Jak cię z perły rozebrać do snu nagiej kości?
Uzbroić tylko w zapach, cokolwiek to znaczy?
I być zamiast księżyca jedynym z twych gości?
Więc wybacz moim dłoniom splątanym w rozpaczy,
że nie mogą zakupić za perłę miłości,
chociażbym przyniósł skarby wszystkich poławiaczy.
***
od strony Piątnicy
skradam się
by niezauważenie
mijając most na Narwi
przeniknąć do tajemnic miasta
niegdyś bardzo mojego
pod pachą dźwigam stare widokówki
i zdjęcia
na których mama
ustawiała mnie przy witrynach sklepików
na barwnej płaszczyźnie rynku
tuż przy ratuszu
tuż przy katedrze
pod sercem niosę wiersze
które są
bo zawsze były
moim pamiętnikiem
w których wersami malowałam przechodniów
Narew spokojna
jak ja
toczy wody gdy moje serce
na nowo odwiedza miejsca
kochane
jeszcze tylko ulicą Rybaki
po ogórki kiszone
jeszcze kilka „paciorków” wokół kościoła
by znów odejść
mostem
doliną zieleńszą od zieleni
do świata
który mnie
(prze)kupił…
List do tygrysa
milczenie twoje nie jest moim milczeniem
gdy rozdzierasz mnie
na życie i śmierć
ciało i krew
zapomnienie i pamięć
dnia w którym stałam się twoją gazelą
upolowaną na miękkich łapach
i nie jest moim szmaragdowy błysk twoich oczu
gdy moje lśnią światłem innego już świata
to nic że wśród traw
które nie piszą wierszy
Biblioteka
na pięćdziesiątej siódmej stronie wydanego w 1988 roku Małego Księcia
książę dowiaduje się, że jego róża nie jest jedyna na świecie.
kartka oderwała się od grzbietu
na górze, fioletowym flamastrem,
ktoś dopisał dedykacje
„schab w lodówce i boczek, jestem w pracy”.
INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,
NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001