Protokół z posiedzenia jury
IX Konkursu Poetyckiego im. Jana Kulki z dnia 16 kwietnia 2011 roku.
Jury w składzie:
Andrzej Zaniewski - przewodniczący
Wiesław Szymański
Janusz Taranienko
po przeczytaniu 199 zestawów tekstów poetyckich postanowiło przyznać następujące nagrody:
Nagroda Wyższej Szkoły Agrobiznesu w Łomży w wysokości 300 zł
za zestaw wierszy Pani Monice Dudziak ze Śremu (godło „Rabi”),
Nagroda Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w wysokości 300 zł
za zestaw wierszy Pani Beacie Patrycji Klary z Gorzowa Wielkopolskiego (godło Lamia),
Nagroda Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Łomży w wysokości 500 zł
za zestaw wierszy Pani Hannie Dikta z Piekar Śląskich (godło „serwetka z angielskim haftem”),
Nagroda Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łomży w wysokości 500 zł za zestaw wierszy Panu Wojciechowi Roszkowskiemu z Tykocina w woj. podlaskim, (godło „pianissimo”)
Nagroda Miejskiego Domu Kultury - Dom Środowisk Twórczych w Łomży w wysokości 700 zł za zestaw wierszy Pani Marcie Kapelińskiej z Torunia (godło „towar zastępczy”)
Nagroda Prezydenta Miasta Łomża wysokości 1000 zł przyznano za wiersz pod tytułem „Dworzec w Łomży” Panu Robertowi Miniakowi z Łodzi (godło „kot na koturnach”)
Nagroda Główna w wysokości 2000 zł, ufundowana przez Zakłady Spożywcze BONA w Łomży, za zestaw wierszy Pani Katarzynie Zając z Ozimka (godło „Lipa drobnolistna”)
Jury postanowiło wyróżnić nagrodami książkowymi, ufundowanymi przez Społeczne Stowarzyszenie Prasoznawcze „Stopka” w Łomży, autorów następujących zestawów wierszy:
Anna Piliszewska z Wieliczki, (godło „Swidrygajłow”),
Adam Buszek z Krakowa, (godło „Biały kamień”),
Katarzyna Zychla z Sieniawy Żarskiej, (godło „Ja-Alicja”),
Edyta Wysocka z Miastka woj. pomorskie, (godło „Mignon”),
nagrody książkowe przyznano także autorom pojedynczych utworów:
Krzysztof Martwicki z Warszawy, za wiersz „fb”, (godło „Zdrap”),
Paweł Podlipniak z Radomia za wiersz „Według Chagalla”, (godło „Panna _ Holl _ Golightly _w_podróży”),
Kamila Pawluś z Warszawy za wiersz „Lament mazowiecki”, (godło „Haftka”),
Jury dostrzegając wyjątkowe zainteresowanie autorów tematyką łomżyńską postanowiło przyznać 3 wyróżnienia za wiersze o Łomży:
Jerzy Fryckowski z Dębnicy Kaszubskiej za wiersz „Łomża Ty i ja”, (godło „Hanula”),
Marta Jurkowska z Olkusza za wiersz „Pani Hanka została w Łomży”, (godło „Różowa mgła”),
Anna Kuhn-Cichocka z Płocka, za wiersz „Zimowa wycieczka do nieznanego miasta” (godło „VOX”),
Cieszy nas wysoki poziom nadesłanych wierszy, różnorodność prezentowanych poetyk oraz fakt, że prace napłynęły również spoza Polski.
Na tym protokół zakończono.
Łomża, 16 kwietnia 2011.
Katarzyna Zając
I Nagroda za zestaw wierszy
(Zakłady Spożywcze BONA w Łomży)
wojtusiowa pastorałka
na wojtusia z popielnika
iskiereczka mruga,
chodź opowiem ci bajeczkę...
drzwi stodoły skrzypią,. Wciąż drżysz, ściskając w piąstce
glinianego aniołka, któremu napuchło oko. chciałbyś poprosić
mamę o odrobinę lodu. wczoraj przykładała sobie bryłkę
do zranionej wargi. kładziesz głowę na jej okrągłym brzuchu.
wciąż huczy w tobie wiatr. faluje droga i śnieżnobiała przestrzeń
jak obrus, który zrzucił ojciec. barszcz rozprysnął się na niebie
bombkami z tysięcy choinek. we śnie twoje pięści rosną,
drzewa wyciągają szyje pokryte gęstą skórką. zaciskasz palce,
naśladując tatę – upadają podobne do martwych ptaków.
Jest noc pachnąca sianem, rodzi się dziecko.
Katarzyna Zając
koniec sierpnia. portrety
ile jej we mnie? uciekam z dusznego pokoju z obrazami świętych.
odnajduję siebie. wśród drzew, w coraz niższych piętrach lasu,
podziemnych korytarzach. z tobą wychodzę z cienia, leżę w trawie.
linie wysokiego napięcia układają się w podniebne tory. ciężkie ciała
gawronów dudnią, iskrzą z błękitem. jeśli teraz mnie dotkniesz,
usłyszysz tętno mieszkających pod ziemią ryjówek, piski spłoszonych
młodych. słońce maluje nas ochrą, zaciera kontury bioder i dłoni.
wieczorami skrapla się barwą zsuniętej z ramion bluzki. ile jej we mnie?
tego lata woskowe ciało matki topnieje jak gasnący ogarek. spod skóry
prześwitują kości. maść rozgrzewająca, którą wcieram w jej plecy
pachnie wrotyczem. tęsknię za wiatrem. nocami tańczę na parapecie,
by nie słyszeć kaszlu wstrząsającego ścianą.
Robert Miniak
II Nagroda za wiersz o tematyce łomżyńskiej
(Prezydent Miasta Łomża)
dworzec w Łomży
wszystko nierealne, tak jakbyśmy żyli w całkiem
różnych miastach. dodajmy na to Łomżę, albo dworzec
w Łomży. ten którego nie ma, a jednak przyjeżdżam
na twój peron, ławkę, miejsce tuż nad rzeką.
kilka ulic na krzyż (jakby Chrystus z dołu niebu
dawał znaki); sklepik, starsza pani i stadko gołębi,
które karmią ręce. wszystko całkiem cudze, tak
jak pęczek kluczy – do czyjegoś domu, szafy,
może skrytki w szafce? powiedzmy, że wyśniłem
przypadkowość zdarzeń, całkiem obcy peron,
z kreską ławek w parku. nawet kilka kluczy,
które trzymam w dłoni. zupełnie nieznanych,
a jednak pasują.
Marta Kapelińska
III Nagroda za zestaw wierszy
(Miejski Dom Kultury – Dom Środowisk Twórczych w Łomży)
Dorzecza
dwadzieścia pięć minut po trzeciej miasto zimne i puste
i dobre bo jeśli wracać to w takie właśnie zanim ostatni
autobus ogrzeje nam ręce udając że nie jesteśmy sami
zanim zagarnie do siebie sztywny wiersz o rybach i lodzie
i usadzi w miękkiej sadzawce snu który już rozchodzi się
po osuszonych kościach samotnych teraz jak ciężkie duchy
naszych dawnych kochanków wiszących nade mną mówiących
pamiętaj bo jeśli był zdolny wziąć je wszystkie weźmie
i ciebie bez wysiłku pamiętaj bez trudu to łatwe jak wyliczanka
jak ja gdy mówię chodź nauczę cię tego miejsca zabieram
nad wyschłe dorzecza gdzie ptaki głuche jak ryby śpiewają
nam stare miłosne pieśni w rytm pogrzebowego marsza
w rytm bioder które uderzają o siebie bez huku bez iskier
a mi śnią się umarłe królowe w twoim łóżku zamarznięte
światło pod ich paznokciami pełzające jak dwukolorowe
jaszczurki dlatego szukam cię w oziębłych bramach tak samo
nam życzliwych jak te w których całowaliśmy się kiedyś
z innymi
Marta Kapelińska
Połów
w naszych krwioobiegach zamieszkały ryby
tylko dlatego że ręce są lżejsze od ciepła że dłonie
nieruchomieją płochliwe jak leśne zwierzęta wierzę
w twoją skórę cichą jak wyspa i w moje ciało pełne
lęku pełne żalu którym jęczy poprzez czerwiec
wierzę w krew która nas wypełnia jak przepowiednia
podobnie konieczna i cierpliwa w nieudanej ucieczce
przed czasem w każdy ruch jaki milknie w półgestu
pokrzepiony bólem pożywiony zimnym dotykiem
mój drogi wiesz przecież dobrze że przymierza
zawarte między nami wyschły jak rzeka płynąca
we mnie do ciebie to co przychodzi jest z nowego
światła ze źródła które niesie ciszę zamiast westchnień
niech więc ten czerwiec pozostanie między nami
a reszcie pozwól zamilknąć jak duszącej się rybie
niech wszystko zleje się w jedność w wątlejący pas
światła w coraz szersze kręgi na zmętniałej wodzie
Wojciech Roszkowski
Wyróżnienie za zestaw wierszy
(Miejska Biblioteka Publiczna w Łomży)
Cykady i róże
Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek
Antoni Słonimski
Ona jest głucha w obu czarnych gwiazdach
Stanisław Grochowiak
Wszystkie są głuche. Więc dla kogo śpiewają? I o czym?
Póki ich siostra nocy nie otuli całunem. Tak milkną,
my z nimi, zasłuchani w opowieść starego chasyda,
o tym, że każde wypowiedziane słowo przybliża do końca.
Płyną na wstęgach fal, przez oceany, rozkołysane mosty,
w zimne bramy ogrodów. Cykady, a może róże? Drobne
róże o barwie marengo, ciała kobiet wplecione w kolczaste
druty. Panny smutne, panny martwe jak tylko morza
potrafią być martwe. Albo wiatr, który zastygł we włosach
na podłodze baraku i lśni, kruszy się jak dym z kominów,
echo szeptów. Zanim miasteczka rozsypią się w proch, zanim
mech porośnie macewy, jeszcze pociągi przecinają świt,
gasną latarnie na kolejnych stacjach i można zgarniać lato,
jak pajęczynę, z fasad kamienic skąpanych w słońcu,
z pasków miejskiej zieleni, ; lato suszone na łąkach,
światło i sen, czas zrywania pierwszych czereśni, zaręczyn.
Tylko chwile, klatki filmu, ruda dziewczyna tańczy, my także,
spadają cykady, a może róże, drobne róże o barwie marengo.
To widzę za szybką – rozsypane warkocze – jest kolor -
przylepione do szkła sączą czerwień, czerwień!
Wojciech Roszkowski
Pod pokrywą
Przebarwienia, wilgoć,
suszenie owoców. Mama co roku kurczyła się wraz z nimi.
Ta pora jakby inna: wszystkie nasze drzewa, popękane
słoje, usta – przejrzałe wiśnie – właśnie takie całuje czas
spływający po piaskowej ścianie kaplicy; w lekkie
warkocze wczorajszych brunetek wplata szare zacieki.
To krępuje,
z księdzem zaczynamy liczyć rzeczy nieistotne
( dojrzała jesień czerwieni, coś się w niej przepala;
mdły zapach igliwia, nabłyszczone wstęgi).
Potem jak echo krojone w dzwonki la li lu li la, bujanie
trumny na linach, bujanie w obłokach, ciemna ruchoma plama,
jak sterowiec, gdy przepływa horyzont.
Stop. Jeszcze nie teraz. Jeszcze można odkręcić
wieko ze stemplem wczesnego wieczoru – słońce się pochyla,
jakby koniecznie chciało na tym garden party
zobaczyć uśmiech klauna – usta – przejrzałe wiśnie.
Takie same jak przed laty, kiedy zraniłam je szkłem.
I są, a na nich ta sama czułość: To się nie zdarza tobie,
moja mała, tylko mnie , na szczęście. La li lu li la.
W kąciku ust gasną kołysanki.
Hanna Dikta
Wyróżnienie za zestaw wierszy
(Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Łomży)
detronizacja
najtrudniej pozbyć się bielizny i ikon, które tuż przed śmiercią
przywiozłaś z kowarska. spalić zapisane w połowie zeszyty.
Przyjaciółkę zastąpić Dostojewskim, kawę absyntem,
a w żywocie świętej dostrzec błogość dziwki.
wybacz , mamo, lecz nie potrafię chodzić osiem lat
w tej samej sukience. i odkąd powiedzieli, że pod uśmiechem
szybciej rosną guzy, przestałam grzecznie dygać i wyginać usta.
Wczoraj pierwszy raz rozpuściłam włosy. zjadłam czekoladę,
nie dzieląc się z bratem. drwiłam z żalu pingwinków
z szarego sweterka, którego znów nie chciałam ubrać do przedszkola.
zanim pochowam cię jeszcze raz, zdejmę aureolę i włożone
przez pomyłkę buty. może wreszcie pozwolisz mi tańczyć
Hanna Dikta
litania do Lo
wystarczy, że wytrzesz ręce, rozwiążesz tasiemki.
nawet nie musisz ubierać sandałów. to tylko dwadzieścia,
dwadzieścia pięć kroków. próg, schody, krawężnik.
przerastające chodnik kępki mokrej trawy. Pamiętasz,
lubiłaś biegać po niej boso. potem wycierałaś stopy w kierownicę,
a ja rysowałem ósemki na skórze. ssałem szczupłe palce.
kiedy otworzę samochód, zniknie małe miasteczko,
zmarszczki i świętokradczo wydęta sukienka.
skulona na tylnym siedzeniu zakwilisz jak zwierzątko,
obniżysz rozcięcia. po wszystkim zaśniesz z głową mocno
wciśniętą w poduszkę. resztką cukrowej waty na języku
Beata Patrycja Klary
Wyróżnienie za zestaw wierszy
(Towarzystwo Wiedzy Powszechnej w Łomży)
z cyklu „GENY”
IV
Masa urodzeniowa 2530 gram. Noc, w której przyszły wilki, zaczęła
się od niejasnych słów lekarza: dziecko zszarzało, zorpoznano wrodzone
zapalenie płuc. Leprozorium to odosobnienie inkubatora. Wciąż nie brak
takich, którzy myślą, że o jego sprawach wcale nie należy mówić.
Czteroletnia Bernadetta miała widzenie w Lourdes. On zawsze w nocy
widzi swoich przodków. Wyciąga ręce w ciemność. Takie szczątkowe
gusła, jak odruch zasłaniania głowy przy nagłym hałasie.
Asymetria czaszki. Nisko osadzone małżowiny uszne. Jedenastego
lutego spada na ziemię meteoryt. Pozostawia setki kraterów. Sześć lat
później usiłuje zdmuchnąć świeczki, obok stoją wytworne kieliszki
i dobre wina. I te kieliszki, i te wina bardziej świadczą o jego sile, niż
wszystkie diagnozy i stawiane limity.
Beata Patrycja Klary
V
Prawa stopa piętowa. Schody byle jakie. Windy też. Nie jest w stanie
ich pokonać, więc noszę jego roześmiane nogi. Nigdy nie zrozumie relacji
Afrykanki z prowincji Delgado: Żołnerze zabili ciężarną siostrę,
otworzyli jej brzuch i wyjęli dziecko. Potem zabili męża, wycięli mu
żołądek i włożyli tam dziecko. Śmiali się. Uwielbia się śmiać. Ma dołeczki.
Babki z jego rodu, potomkinie Czyngis-chana, nosily swoje niemowlęta
w chustach na plecach. Poświęcone szkaplerze zwisały u ich piersi.
Mogły pracować i z drobnych obserwacji tkać opowieść. Bajek słucha
chętnie. Zamyślenia są równie ważne jak prawdy. Jak prymitywne figurki
nagich kobiet, wyrzeźbione z drewna lub odlane z gumy. Jak lalki.
Jądra w kanałach pachwinowych. Nie przedłuży linii ojca, kreski matki.
Ma kolegę, w którego żyłach ARH plus zapisało historię Jaćwingów.
Czasem bawią się w plemiona. Gra wtedy pastuszka. Nie jest to łatwe.
Przykurcze w stawach łokciowych i kolanowych. Ograniczenia. Geny.
Monika Dudziak
Wyróżnienie za zestaw wierszy
(Wyższa Szkoła Agrobiznesu w Łomży)
(za)duszności
siedzieliśmy nieco spięci zawstydzeni uciskających oczy łez
wsłuchani w słowa prawdy; prawdy o której częściej myśli się
wraz z kolejnymi zmarszczkami zdobiącymi twarz
postawiono nas przed znaną kolejnością rzeczy
a czuliśmy jakby nam po raz pierwszy powiedziano
że listopadowy liść przyklejony do buta może być tym ostatnim
że krzyk żurawi na skraju lata już się nie powtórzy
a list czytany przedwczoraj był jej pożegnaniem
wychodząc ukryłem twarz za ciepłym szalem
pokątne szlochanie zbiegło się z mruczeniem kota
domagającym się czułych palców na sierści
a potem struchlała z zimna
[oczy z przerażenia?] siedziałam
bo te wiersze były przecież o nas
Monika Dudziak
zapiski ze snu
kroję dzień na kawałki. wolne przestrzenie
wypełnione ochłapami snów ledwo odróżnianych od jawy.
pozwalam toczyć się zwierzętom pozbawionym sierści.
przenikać do tego co namacalne i zmysłowe.
podchodzić blisko mojego stołu.
widzę jak koty przenoszą w pyskach na półżywe,
wypełnione jeszcze nadzieją ptaki.
i starannie gromadzą je pod pana progiem.
a pan taki obojętny. pełen chłodu. wyzbyty pochwalnych grymasów.
nie połaskocze za uchem . nie ugładzi grzbietu.
obejmie tylko wzrokiem rozległe terytorium pokoju.
od ściany do ściany przebiegnie prostopadłe linie.
nie zrobi nic żebym przestała widywać
postaci z jego nocnych wędrówek.
SPONSOR GŁÓWNY KONKURSU:
Zakłady Spożywcze BONA
Zakład Pracy Chronionej
18-400 Łomża, ul. Fabryczna 9a
tel./fax: 086 216 01 71
INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,
NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001