X Konkurs Poetycki im. Jana Kulki

Strona główna » Teatr i słowo » Konkurs Poetycki im. Jana Kulki

X Konkurs Poetycki im. Jana Kulki

  • X Konkurs Poetycki im. Jana KulkiŹródło:www.tadeuszwozniak.pl
  • X Konkurs Poetycki im. Jana Kulki
  • X Konkurs Poetycki im. Jana KulkiŹródło: archiwum Warsztatu Terapii Zajęciowej
28 kwietnia 2012 w sali widowiskowej MDK-DŚT przy ul. Wojska Polskiego 3 odbyło się uroczyste rozstrzygnięcie Konkursu Poetyckiego im. Jana Kulki i wręczenie nagród laureatom. Podsumowanie dziesiątej już edycji Konkursu uświetnił koncert polskiego muzyka, kompozytora, wokalisty – Tadeusza Woźniaka oraz spektakl „Tu tam tam i tu” Grupy teatralnej „Gesty” działającej w Warsztacie Terapii Zajęciowej przy Zakładach Spożywczych „BONA” Sp. z o.o. w Łomży.

Protokół z posiedzenia jury X Konkursu Poetyckiego im. Jana Kulki z dnia 14 kwietnia 2012 roku.

Jury w składzie:
Henryk Gała - przewodniczący
Wiesław Szymański
Janusz Termer

po przeczytaniu 251. zestawów tekstów poetyckich postanowiło przyznać następujące nagrody:

Nagroda Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w wysokości 300 zł

za zestaw wierszy dla Pani Idy Sieciechowicz z Madrytu (godło Be bop vocals),

Nagroda Wyższej Szkoły Agrobiznesu w Łomży w wysokości 500 zł

za zestaw wierszy dla Pani Marty Jurkowskiej z Olkusza (godło „tarantula”),

Nagroda Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łomży w wysokości 500 zł

za zestaw wierszy dla Pani Kamily Pawluś z Warszawy, (godło „grabula”)

Nagroda Miejskiego Domu Kultury - Dom Środowisk Twórczych w Łomży w wysokości 700 zł za zestaw wierszy dla Pana Adama Szymury z Tarnowskich Gór (godło „kolba”)

Nagroda Prezydenta Miasta Łomża za wiersz o tematyce łomżyńskiej w wysokości 1000 zł za wiersz pod tytułem „Po dziadku” dla Pani Doroty Ryst z Warszawy (godło „przerwa na reklamy”)

Nagroda Główna w wysokości 2000 zł, ufundowana przez Zakłady Spożywcze BONA w Łomży, za zestaw wierszy dla Pana Janusza Koryla z Rzeszowa (godło „Mateusz G.”)

Jury dostrzega duże zainteresowanie Konkursem, wysoki poziom nadesłanych wierszy, różnorodność prezentowanych poetyk oraz fakt, że prace napłynęły również spoza Polski.

Na tym protokół zakończono.

Łomża, 14 kwietnia 2012.

Janusz Koryl


Polacy



Stoimy przed ścianą,
na której wisi zegar.
Śledzimy miarowe ruchy wahadła.

Rejtan nerwowo obgryza paznokcie.
Stańczykowi robi się duszno.
Piotr Skarga zażywa tabletkę na serce.

O północy wyskakuje z zegara
drewniana kukułka
i dwanaście razy powtarza:

Polska Chrystusem narodów!




Powtórka z romantyzmu


Na szczycie Mont Blanc
Kordian przytupuje z zimna..

W zgrabiałych dłoniach
trzyma kartkę z tekstem monologu,
ale milczy, ponieważ boli go gardło.

Nie ma ochoty
na bohaterstwo
ani na romantyczną przygodę z nicością.

Zbyt dużo wie,
by jeszcze raz
podjąć ryzyko proroctwa.

Postarzał się.
Posiwiał.

Chmura przepływa obok bez słowa..




Dorota Ryst

po dziadku

tego miasta już nie ma. piaszczysta droga parkany domy
wrośnięte w cynie i porzeczki. jest punkt na mapie
opisany tymi samymi literami. ulica w bok od rynku. rząd
niewielkich sklepów. szwarc mydło powidło, nafta i kapusta.

mosze icek i aaron - mycki i kapelusze.
dziadek mikołaj chodził z odkrytą głową
po tym samym bruku. w jego ogrodzie stała
gipsowa maryjka.

szwarc mydło powidło. nafta i kapusta. w kantorku
biurko - orzechowe. na uchwytach
ledwo widoczny napis odesska fabryka okuć.

po tym samym bruku przyszła wojna. rozstrzelała
miasto. mosze icka i aarona - mycki i kapelusze.
i gipsową maryjkę.

orzechowe biurko ma nowy blat i okucia. świeci lampa
cicho szumi komputer. czasem wyobraźnia miękko szepcze
zapach nafty mydła i kapusty, tyle mi zostało
z tamtej łomży dziadka mikołaja.



Adam Szymura


MROKI W SZAFIE


Uciekam w sen przed nierozmowną,
Chowam się w bunkrze zapinając oczy
zmęczonej piżamy. Drewniane powieki
grodzą dostęp do światła. Stukanie.

Rozmazany makijaż z rozbitych płatków
śniegu snuje się po szybie. Bez powietrza
młode iskierki nawet nie zatańczą. Pies
biega z kluczem zamiast kości. Pewnie
zakopie go pod umarłym drzewem. Szczekanie.

Spłoszone koty znikają z parapetu. Przymierzam
w szafie pistolet, z którym będzie do twarzy.
Opłakany wieczór opada na ramiona.

Rankiem na łąkach zakwitnie słońce.
Pobiegnę boso nad rzekę.
Nazbieram bukiet malin do śniadania
Zamiast kiełbasy.




SMAKI


Wszystko płynie. Dom pozostał na drugim brzegu.
Weszliśmy między skały z łopatami i ze słońcem
na czołach. Nad głowami rozchyliły się dzwony ale góry
stanęły dęba więc zaczęliśmy pić wódkę, ukradkiem.
Zawaliło się.


Wszystko płynie. Skały zarosły na drugim brzegu.
Schowałem głowę w piasku. Wiatr od morza
połamał tanie skrzydła. Słońce, bez recepty,
przejęło badanie oczu. Na parapecie sztuczne kwiaty
i wiecznie zielone pomidory. Z rzadka gościły truskawki.
Zacząłem tęsknić, ukradkiem.
Zawaliło się.

Wszystko płynie. Piasek rozsypał się na drugim brzegu.
Nad lasem dzikie stado odnalazło klucz.
Zaglądam (ukradkiem) w jasne okna. Raj tymczasowy.
Za płotem ogródek z miętą i malinami, kominek.
Kieszenie mam wypchane piwem i kiełbasą.
Zapukam.




Kamila Pawluś

Ponte Pietra

Znaleźliśmy ją w  ciemnym zagłębiu. Dwoje
przechylonych przez barierkę mostu, wypatrujących,
Jak chowa swoją srebrną płetwę w gęstym cieniu filaru.
Znaleźliśmy ją w naszym dzikim pragnieniu,
by dzielić się wszystkim, co mokre: wymieniliśmy śliny,
wymieszaliśmy łzy. Potem zjawiła się ona, czarna
ze srebrną płetwą, tak zażarcie stawiająca opór
wabikom nurtu. Ufaliśmy, że jutro też tam będzie
i pojutrze, i za rok, uparcie żywa, niedająca się zranić,
niedająca się zabić. Myśleliśmy, że to specjalnie dla nas
trwa tak spokojnie pod mostem w Weronie
z rzymskim pierścieniem we wnętrznościach. Ślepi
jak spinningista ciągnący żyłkę środkiem rzeki,
gdy pod filarem kręgosłupa już szykuje się do skoku
ona, dorodna srebrnopłetwa córka.





Ekspres relacji odjeżdża z peronu

„Pociąg przewoził okrycia wierzchnie i dusze”
T. Transtomer


Jest luty. W wannie umiera Whitney H.
W łóżku umiera Wisława S. W Hims ginie

jednooka Marie C. Czekamy na peronie,
aż przyjedzie po nas pociąg. Kałuże,

zwiędły skręt pod podeszwą. Zimno i kaszel.
Powietrze stoi z lekką nutką rdzy. Idzie w górę

dym z gaszonych w rekach uciech. Na tory
powoli nasuwa się pociąg. Wsiadamy do niego

- my, oni, inni, ci. Ktoś jedzie, by coś zmienić.
Ktoś inny nic nie zmienia. I zapomina zmienić

zwrotnicę albo czas. Potem dźwięk się urywa.
Trankwilizator – podróż. Ktoś odkręcił termos,

zamiast odkręcić gaz. Ktoś krzyczy
nieprzytomnie, bo śmierć dostała czkawki.

Ktoś miał to wszystko w snach.
Przez sprasowany metal w ostatni rentgen idzie

jak zawsze dzielna, Lena K. Prześwietla ją
wiekuista światłość. I krótki strach.

Tyle jest pomyłek w rozkładach między nami.
Na Centralny wjeżdża spóźniony TLK.

Zostajesz sam na dworcu. Zupełnie
nie rozumiesz, dlaczego sam, więc krzyczysz

do mnie w odlatujące okno, że tak to się
nie może, że tak to się nie kończy, i kiedyś

się spotkamy, i kiedyś gdzieś na pewno,
i będzie tam inaczej, żadnych przecięć,

pomyłek. Tylko my i ekspres – razem,
wygodnie, bezpośrednio, na czas.





Marta Jurowska

arktyka

to miejsce przypomina podarte żagle,
ślady pingwina, zmieloną w oczach sól.

Słońce za horyzontem kuli się niczym
Ogon lisa, niebo chłodną ręką rzuca

zimny kamień księżyca. chciałabym
dotknąć wody, otworzyć usta morzu,
uwolnić krzyk pękającego lodu.

w kwietniu na świat przychodzą młode
foki. Matki rodzą je pod śniegiem,

najbardziej surowy krajobraz
chowa się w pysku niedźwiedzia,


opium

opowiem ci o mężczyznach w zakurzonych
sandałach, z głowami jak pola maków
w afganistanie. Są uzbrojeni w szybkie palce,
plują przez łuski zębów.

opowiem ci o kobietach, które przystawiają
do ramion lufy strzykawek i gasną na ulicy,
niczym kalifornijskie wypalone słońce.
noszą w sobie pokrzywione gwoździe,
rozebrany na deski dom.

opowiem ci historię choroby, przez którą
matka gryzie piach, a córka przesiewa
popiół i mak, by zaspokoić głód.





Ida Sieciechowicz


Vécu w rejonach po bezdrzewnej pustce…


I

Odchodzisz od drzew kamienistym pasażem. Prosto
i na lewo. Zresztą. Wszystko porasta beton od kiedy zużyłeś
jabłka na kompot. Zieleń parzy. Wygotowuje się.

Jest gorąco. Zwilżasz ręce przelaną kroplą. Mamy zabawy
w piachu. Brzuchem na płasko. Obok kamieni. Po nich
przechodzisz stany zapalne i przykre narosty. Nawet.
Stosy tracą znaczenie. Z czasem wszyscy jesteśmy
coraz mniej nieśmiertelni.

Widzę jak depczesz trawniki ożywiane deszczem. Szczeka
pies. Rozsypuje się droga w wypalonym środku. Tak jakby.
Ktoś kradnie korony drzewom. Dziecinnie zielone.

Przystaje oddech. Tym wydeptanym duktem. Czy wrócę?
Wątpię. Niezupełnie do końca. Końca boimy się wszyscy.


2/7/2012





Vécu w rejonach po bezdrzewnej pustce…


II


Na suchym blejtramie masz napięte przestrzenie. W złotej
części dokuczliwe wiatry. Mrużysz oczy, gdy wpadają
w szarość.

Kolor oddziałowuje do głębi. Ziemia żółknie przepalana
ochrą. Widzisz – w rozognionym świetle nie jesteś na jasnym
fraktalu. Wierność realiom wpycha cię między żelastwo.

Słońce rdzawi. Wchodzisz w martwą kopalinę. Przygniatasz
do  piersi. Widok jest na przestrzał. W odłamku ciemności
sypiesz prosto w oczy. Zasypujesz boga. Tak niewiele widzi
na swojej wysokości.

Rozlany fiolet spływa do ostatka. Over the barren land  niebo
dawno jest wieczorne.


1/10/2011

SPONSOR GŁÓWNY KONKURSU:

Zakłady Spożywcze BONA
Zakład Pracy Chronionej
18-400 Łomża, ul. Fabryczna 9a
tel./fax: 086 216 01 71

PATRONAT MEDIALNY:

Portal Internetowy 4LOMZA.PL
Gazeta WSPÓŁCZESNA
Telewizja NAREW
NAREW Extra Tygodnik
Radio NADZIEJA

Załączniki

  1. REGULAMIN KONKURSU
2012-01-25 12:15 Opublikował: Admin

MDK-DŚT

INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,

NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001