Tegoroczne jury w składzie:Krystyna Konecka, Andrzej Dębkowski, Henryk Gała po zapoznaniu się z 586. tekstami poetyckimi postanowiło przyznać następujące nagrody i wyróżnienia:
oraz dwie równorzędne nagrody III Nagrody:
Gratulujemy i już dziś zapraszamy do udziału w kolejnych edycjach konkursu...
JERZY FRYCKOWSKI - I NAGRODA
TRZY ZNICZE
Pierwsza zapałka pachnie domem
i gazem pod garnkiem gdy przybiegnę ze szkoły
śledzie już obrane z ości
ziemniakom ciasno zdejmują mundurki
a wojsko za oknem zapięte po szyję
naiwnie wierzyłem że strzelać nie będzie
bo Praga jest złota
Druga zapałka pachnie obiadem
na pewno będzie lepszy niż szkolny darmowy
nie umiem wytłumaczyć dlaczego barszcz pachnie szpitalem
a wiewiórki uciekają od twoich orzechów
psy kręcą się niespokojnie
szkolny fartuszek mam jak inni – atramentowy
kołnierzyk jak niewinność lekarzy
oni też pokazują mnie palcami
Trzecia zapałka pachnie bielą i rakiem
głupimi teoriami sąsiadek i pierwszą krwią koleżanek
z którymi siadałem na podwórku pod wielkim wozem
by zadawać sobie małe filozoficzne pytania
dlaczego matce wypadają zęby a ojcu włosy
przecież zapisali się do partii i mieszkanie mieli dostać
gdy syn wywalczy mistrzostwo w biegu na przełaj
POŻEGNANIA
Pierwsza odchodzi żona
wylicza ci każde piwo i godziny spędzone na eurosporcie
które nie zamieniły się w ani jeden siwy włos
nie chce już czesać się tak jak lubisz a skradanie palców
nazywa dziecinadą o powrocie na dawne szlaki pod gołym niebem
nawet nie ma co mówić
coraz dłużej maluje paznokcie w zakładzie kosmetycznym
spóźnia się z pogrzebów wraca z nich z kwiatami zamiast je tam zostawić
odbiera telefony z banków i nie przynosi pieniędzy
od domokrążców bierze nie tylko jajka na Wielkanoc ale i kosmetyki
jakieś pufy dywany pożyczki chwilówki
w każdego sylwestra obiecuje że zacznie biegać i rzuci palenie
a ty masz coraz więcej do prania choć koszul coraz mniej
powoli przestajesz pachnieć old spicem i amforą
nad łożem małżeńskim tylko monidło przegląda się w kryształkach krochmalu
Drugi odchodzi syn
zaczyna się od tego że za głośno słucha muzyki
na słomiance wiesza obcych ci idoli kibicuje nie twojej drużynie
pije więcej i coraz gorsze dziadostwo
nie umie ukryć fifki od marychy za którą ty się tłumaczysz na granicy
uwodzi uczennice na które miałeś smak
i do dzisiaj oblizujesz palce na spacerze z psem
gdy kłaniają ci się nisko zadzierając sukienki
wreszcie sprowadza kobietę nie w twoim guście
i nie uspokaja cię to że nie ty będziesz z nią spał
w barku legion zagranicznych alkoholi
czeka na pierwszą rozmowę do świtu
później odchodzi córka gdy zmienia kierunek studiów
zaczyna wyzywająco się malować porzuca poezję śpiewaną
pierwszy raz wyjeżdża za granicę wynajmuje pokój w innym mieście
dzwoni coraz rzadziej prosi o doładowanie skromne kwiaty na parapet
o coś co można powiesić na wciąż pustych ścianach
zostawia zeszyty z liceum suche bukiety adoratorów
klasykę polskiego kina na dvd pajęczynę kilka martwych os
do psa mówi już tylko przez telefon
a ty w każdy weekend oblatujesz odkurzaczem miejsca pierwszych słów
patrzysz w doniczki pamiętające płacz podczas burzy
na tapecie kilka kresek kredką gdy jeszcze rosła
ścierasz kurz z książek i nie umiesz sobie przypomnieć
kiedy nauczyłeś ją czytać
tak szybko zbiegła z kolan w pierwszą noc poza domem
czwarty odchodzi pies
zawsze przygotowany i pięknie wyczesany
z sercem przebitym igłą z odrobiną ketaminy
nie masz już z kim iść w lipcu na poziomki
nikt nie chce przynieść piłki i razem, płoszyć saren
kleszcze nie mają na kogo polować
penseta w dłoni zastyga w drewno
folder w komputerze jak wspomnienie z dalekich krajów
a przecież byliście ze sobą dłużej niż połowa małżeństw
w tym pięknym katolickim kraju
jeszcze tylko dół
i koc w pieski
bo tak chciała córka
Ostatni odchodzisz Ty
spakowany od kilku lat
bez szczoteczki do zębów i grzebienia
w butach znających większość polskich dworców
i parkiety powiatowych domów kultury
z kieszeniami pełnymi legitymacji na niepotrzebne zniżki
z bliznami co przez tyle lat nie umiały się zabliźnić
I wtedy zdajesz sobie sprawę że jest jeszcze On
pamiętasz kaplicę sykstyńską
i ten palec wyganiający także ciebie
odchodzisz
na szyi wieszasz klucz
pod wycieraczkę już nikt nie zajrzy.
BOŻENA KACZOROWSKA – NAGRODA ZA WIERSZ O TEMATYCE ŁOMŻYŃSKIEJ
OŚLEPIONA
Wysiadamy z samochodu. Rzucamy okiem
na rzekę i prosto z mostu schodzimy nad Narew.
Stare łodzie przybite do brzegu bujają krajobraz do snu.
Drżącą ręką rzeki wystukują wiosłom zapomnianą
melodię Kurpiów. Za zakrętem szkice skansenu
i rozjechana droga przy której wróbel czyści
w błocie piórka, wrzeszcząc radośnie.
To prawie wiosna przywiozła nas
w to miejsce – zeszłego roku.
Zostawiła ślady na zdjęciach
gdy po drugiej stronie betonowego bunkra
uśmiechasz się do mnie a ja pstrykam fotkę.
Potem schodzę ze skarpy prosto w obcięcia słońca.
TATIANA TOKARCZUK - II NAGRODA
OSTATNI WOLUMIN
Na kanale Kultura
w ostatnią niedzielę
wolny dzień od pracy
jacyś wpływowi
intelektualiści
rzucili niezobowiązująco w eter ekranu, że
„książka papierowa niedługo się skończy”
a w reklamie telefonii komórkowej
następującej po tym programie
powiedziano zachęcająco:
„będziemy esemesować bez końca”.
Boże, daj mi odwagę
mi, świeżo upieczonej
zakurzonej bibliotekarce
odwagę od
odwagę do
zmiany pracy
i daj jakoś znać,
kiedy nastąpi ten koniec książki,
żebym mogła
zaplanować karierę zawodową.
ZIELONA MILA.
„MIŁKA” – ZIELONA KOTKA
Wczoraj umarła moja kotka.
„Moja piękna”
„Kotko – słodka zalotka”
- tak ją nazywałam.
Zanim schowała się pod wannę,
w niedostępne miejsce
na śpiączkę wieczną, na czas umierania
- zwymiotowała, czarną, jak jej futro
krwią na moje nowe
czerwone buty.
Dziś, kiedy już jest po wszystkim
i kiedy mój drugi kot
wydeptuje samotne ścieżki w mieszkaniu
pod moją nieobecność,
wiem, że kotka pobrudziła mi buty
na pożegnanie
bo już nie miała siły udawać grzecznej,
dobrej, miłej, pożytecznej
Ten desperacki akt był
wołaniem o pomoc, krzykiem niemocy
o moc krwi życiodajnie śmiercionośnej.
Czasem myślę, że to ona
wyleczyła mnie z depresji wiosennej,
że to była misja jej krótko-kruchego życia.
Dużo się od niej nauczyłam
Poecie piszącemu wiersz
nie może zabraknąć słów.
Ale mi ich brakuje.
Zresztą, jak powiedział W.H. Auden,
poezja nie ma siły sprawczej.
Życie kota ma.
Śmierć kota ma.
KRZYSZTOF SZEKALSKI – III NAGRODA
WRZESIEŃ
Mój ojciec ma częściowy bezwład
nóg i wolniej wymawia
ojcze nasz
kiedy matce odeszły wody
chciała żeby stał się cud
żebym był dziewczynką
siedzą przy świeżo zmielonej
kawie i patrzą w okno
sierpień wysuszył rzeki i studnie
drzewa pochyliły się nisko
trawy wypalone przez słońce
odkrywają popielate bruzdy ziemi
myją się raz w tygodniu
jak ich dziadkowie i liczą ziarna ryżu
kupują wodę mineralną i czyszczą protezy zębowe
matka co rano zagląda do studni
potem klęka i patrzy w niebo
ojciec spadł z łóżka i nie mógł się podnieść
powlókł się do kuchni
podniosłem go z podłogi
czułem szorstkość skóry i zapach
starych ubrań
matka stanęła w progu i dotknęła mojego
rozpalonego czoła
był wypadek na torach
mężczyzna podobno w garniturze
śmierć na miejscu
dwie godziny opóźnienia
nic nie mówili w radio?
w tym upale wszyscy są odwodnieni
i wariują jak przed porodem
posadziłem ojca na krześle
matka wtuliła moją głowę w swoje piersi
niebo zsiniało i ciemność okryła
nasze twarze
wróciło mu czucie
do stóp
WĄTPIENIA
Nie mogłem długo wysiedzieć przy suto zastawionym stole
wolałem grać w ruletkę, odbezpieczać spust
zawsze pociągało mnie szczęście
ci bliscy w nim nie byli tak dalecy
wyparłem się ziemi, która mnie wykarmiła
z tych co mnie nie pamiętają powstałoby państwo
jakie twarze mają moje siostry?
mój ojciec olbrzymi
ślimak toczący swój los jak pianę z ust
moja matka skarlała
mniszka skomląca o drobiny czułości
włóczyłem się po miastach bez grosza
przy duszy czy raczej w kieszeni
nieustannie myśląc dlaczego nasza miłość
mnie tak zasmuca
czy można iść asfaltowymi ulicami i czas
swój liczyć bez jednej godziny zwątpienia?
wiatr szkli moje oczy a sól wnika
do krwi
mam trzydzieści sześć lat i wolę ciszę
i surowe ściany mojego pokoju
nic nie zatyka moich ust
liście glina czy cement
mam dla ciebie trzydzieści sześć słów
pierwsze to też ostatnie
JOANNA BRATKIEWICZ – III NAGRODA
EUTANAZJA
Najpierw
opuszcza cię żywy czas
dni okrążają cię z pieczęcią palca na ustach
noce wróżą ci tylko bezsenność
i wszystkie tropy pocieszeń schodzą ci z drogi
Potem rzeczy doświadczają cię jak równej sobie:
kamyki przychodzą na twój brzeg, szukając chłodnego łożyska
szemrzące źródła mieszkają w twoich skroniach
a lasy podskórne rosną
wierzchołkami ku białemu karłu serca
na końcu tej alei pokąd wzrokiem sięgasz
drzewo wiadomości rzuca długi cień
wchodzisz w smugę cienia
obojętność
to twoja miska soczewicy
należna
jak psu kość
PO TAMTEJ STRONIE ODDECHU
PIOSENKA
To ciało martwe w śmiertelnej pościeli
nie jest już nawet zwykłym rekwizytem
zbędne
bo rzeczy zamieszkują w rzeczach
a żyjące szukają schronienia wśród żyjących
W tamtej chwili
gdy nogi poszły przed siebie
a ręce straciły kontakt z resztą ciała
oczy obiegłszy dookoła kulę głowy
krzyknęły
że ziemia stanęła
Wtedy ciało zawinęło się
w hermetyczną skórę ołowiu
Ono
które nikogo nie opuściło
jest opuszczonym instrumentem
grającym już tylko powietrze
A nic
którego nie opuściło
jest jego śmiertelną poduszką
A nikt
którego nie opuściło
słucha może
ostatniego taktu
SŁAWOMIR SADOWSKI - WYRÓŻNIENIE
PASTORAŁKA
moja córeczka będzie aniołem – mówi ojciec,
kreśląc na kuchennym stole skrzydła anioła ołówkiem,
kurwi pod nosem, bo krzywizny wychodzą nie tak, jak powinny,
a miał ich w życiu pod dostatkiem,
na pytanie córki, czym się różni anioł od archanioła,
odpowiada, że ten drugi jest dwupłatowcem,
do diabła z takimi skrzydłami – mówi strzepując z kartonu popiół na podłogę,
bo nic mu się nie klei, a pali jednego za drugim,
coraz mocniej zaciska palce na nożyczkach, jakby były karabinem maszynowym,
przymierza skrzydła przed lustrem w zębach z odrzutowym papierosem,
i nagle wylatuje na podwórze jak bombowiec,
tylko sobie polatam trochę i zaraz wrócę – mówi na odchodne,
wariat, wariat, terrain ahead – krzyczy żona z wieży kontroli lotów na balkonie,
jak znam ojca będzie napierdalał – mówi syn,
obawiam się, że straciliśmy go z radarów – dodaje córka,
ojciec już schował podwozie, lekceważąc sygnały TAWS odchodzi
na drugi krąg
w ikonostas lasu
na lotnisko zapasowe.
POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ FLASZKI
chyba rozumiem faceta dlaczego upił się właśnie teraz, po skończonym
potopie, co zostało określone eufemistycznie, że odurzył się alkoholem
jakby nie można było zalał mordę był pijany w dupę, co ze względu na jego
nagość byłoby bliskie prawdy, ale nawet Jahwe nie miał do niego pretensji.
pewnie psychologowie mogliby powiedzieć na ten temat więcej,
że dopadła go melancholia, dekompresja albo musiał odreagować
po 40 dniach w kokpicie arki z żoną, synami, żonami synów
i całym tym bydłem na głowie oraz tabunami myśli o Pustyni Atakama.
ze mną jest tak samo, gdy buduję arkę albo piszę wiersz, na jedno wychodzi,
trzymając w zębach gwoździe, co jest zajęciem tak samo męskim,
nawet jak przypierdolę młotkiem w palec mówię, niech to jasny gwint
odkręcając butelkę łyskacza i coraz lepiej rozumiejąc faceta, że upił się właśnie teraz.
SPONSOR GŁÓWNY KONKURSU:
Zakłady Spożywcze BONA
Zakład Pracy Chronionej
18-400 Łomża, ul. Fabryczna 9a
tel./fax: 086 216 01 71
PATRONAT MEDIALNY:
Portal Internetowy 4LOMZA.PL
Gazeta WSPÓŁCZESNA
Telewizja NAREW
Radio NADZIEJA
Tygodnik KONTAKTY
FUNDATORZY NAGRÓD:
Zakłady Spożywcze BONA
(Nagroda Główna)
Prezydent Łomży
(Nagroda za wiersz o tematyce łomżyńskiej)
Miejski Dom Kultury - Dom Środowisk Twórczych
Miejska Biblioteka Publiczna w Łomży
Wyższa Szkoła Agrobiznesu w Łomży
Stowarzyszenie Wspierania Edukacji i Rynku Pracy
Zdjęcia : Marcin Kossakowski
INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,
NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001