Jury w składzie: Henryk Gała, Andrzej Gnarowski, Waldemar Smaszcz po zapoznaniu się z tekstami poetyckimi 267 autorów, postanowiło przyznać następujące nagrody i wyróżnienia:
I Nagrodę w wysokości 2000 zł, ufundowaną przez Zakłady Spożywcze BONA w Łomży, za zestaw wierszy dla Grażyny Moroz z Gorzowa Wielkopolskiego (godło „Dzikie róże”)
II Nagrodę Miejskiego Domu Kultury - Dom Środowisk Twórczych w Łomży w wysokości 700 zł za zestaw wierszy dla Piotra Zemanka z Bielska-Białej, (godło „Panathea”)
oraz dwie równorzędne nagrody III Nagrody:
Nagroda Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łomży w wysokości 500 zł
za zestaw wierszy dla Roberta Wieczorka z Kielc (godło „Makaronburg”)
Nagroda Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej w wysokości 500 zł
za zestaw wierszy dla Ewy Włodarskiej z Krakowa (godło „Szklany słoń”),
Wyróżnienie Wyższej Szkoły Agrobiznesu w Łomży w wysokości 300 zł
za zestaw wierszy dla Magdaleny Sadowskiej - Maciejewskiej z Warszawy (godło ”Ksantypa”),
Nagrodę Prezydenta Miasta Łomży za wiersz o tematyce łomżyńskiej w wysokości 1000 zł przyznano za utwór pod tytułem „Zaklęcia” dla Agnieszki Marek z Bielska- Białej (godło „Inter”)
Gratulujemy !
FUNDATORZY NAGRÓD:
Zakłady Spożywcze BONA
Prezydent Łomży
Miejski Dom Kultury - Dom Środowisk Twórczych
Miejska Biblioteka Publiczna w Łomży
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej
Wyższa Szkoła Agrobiznesu w Łomży
PATRONAT MEDIALNY
Portal Internetowy 4lomza.pl
Telewizja Narew
Gazeta Współczesna
Tygodnik Kontakty
Radio Nadzieja
SPONSOR GŁÓWNY KONKURSU:
Zakłady Spożywcze BONA
Zakład Pracy Chronionej
18-400 Łomża, ul. Fabryczna 9a
tel./fax: 086 216 01 71
Grażyna Moroz - I Nagroda
BŁAGALNICE W HOSPICJUM
Błagalnice powyciągały ze swych reklamówek
kolorowe słoiczki butelki z mineralną
marcepanowe obietnice
Wszystko równiutko pręży się
na szafkach uprywatnionych na ten krótki czas
bo przecież gdzieś trzeba pomieścić rekwizyty
Błagalnice wpatrują się w gasnące twarze
prosząc swych bogów o ułaskawienie
Nad Zosią pochyla się matka
już wypłakała się w toalecie
więc może bez drżenia w głosie
złożyć córce urodzinowe życzenia
Zdrowia szczęścia spełnienia marzeń
Obie wiedzą ile waży słowo
W poczekalni do boga
jak katarynka Irenka
śpiewająca swą mantrę
wszyscy poszli a ja nie
Jest też kilku płci męskich
pozbawionych płci w pieluszkach
wiszą między ziemią a niebem
nieułaskawieni
Wyrwani z domów
pluszów rodzinnych portretów
rachunków za światło
przyzwyczajeń bez marzeń
z bezsilnych ramion
bliskich już dalekich
z wyrokami za życie
zajęli kolejkę w poczekalni
Do Krzysia przyszła żona z dziećmi
Maluchy poprzyklejały nosy
do wielkiego akwarium na korytarzu
obserwują złote rybki w których pływa życie
Ojciec nie jest zabawny pojutrze umrze
Teraz jednak żona cieszy się
że zjadł łyżeczkę kaszy
trzyma go za rękę jak wtedy
gdy nad stułą obiecywała że nie opuści
Przy Ani wartę pełni córka
godzinami na twardym stołeczku
na baczność bo w każdej chwili
może zamknąć się wieko powiek
A wtedy na pewno
nie usłyszy słów najważniejszych
na które cierpliwie nadal czeka
Mój ojciec jak u Schulza
niczym wielki ptak
z przetrąconymi skrzydłami
otwiera dziób ale pokarm
wycieka strużką na poduszkę
Igły wężyki kable pompy
tworzą nowy układ anatomii
Za chwilę siostra zrobi zastrzyk
Wtedy ojciec zmieniony w motyla
opuści kokon z pieluch
i poleci
do swego domu z fiołkiem na parapecie
A ja błagalnica modlę się
Przyjdź Królestwo Twoje
I uwolnij
PRZEMIENIENIE
Zabierz go skoro nie możesz uleczyć
prosiłam boga
zatrzymaj serce
ograbionemu z rozumu i butów
które przestały być potrzebne
odejmij wszystkie igły
maszyny próbujące przechytrzyć
wtłaczające pozory
jego ciało powleczone woskiem
pulsuje bólem
świat zmalał do łóżka
pogubiły się słowa
tylko oczy pytają
a ja nie znam odpowiedzi
to przecież on zawsze wiedział
prowadził do znaczeń
jak kiedyś za rękę
leży poniżony
skurczony do pieluszki
bez pojęcia o hemingwayach
bez nadziei na szczęśliwe zakończenie
może zazdrości ćmom
krążącym wokół lampy
teraz widzę wszystkie te rurki
oszukujące życie
podłączone do ciała
które było moim ojcem
Piotr Zemanek - II Nagroda
PIETA OSETEJSKA
ten chłopak jeszcze nie zaplątał palców w czarnych włosach
nie dotykał wargami malin nie miał w dłoniach noża
nosił w sobie ciężar nadmiaru zdziwienia i czyjejś nieobecności
kiedyś dom stał nad czystą rzeką teraz zawisł na granicy
kaukaskich świtów i zmierzchów - spiętrzyły się strome brzegi
dojrzałość dopada tu jak nagły powiew przewracający drzewa
poczuł ją na ulicy gdy idąc z matką niósł bochen chleba
w oczach obcego stał się mężczyzną zdolnym do noszenia broni
strach przytępił krawędzie światła ostry wzrok przeciął nić
ziemia i niebo gwałtownie zmieniły bieguny uderzyła go
cisza i jasność tam gdzie w klatce trzepotał niewinny ptak
matka pochyliła się niby wierzba nad wiotkim konarem
obejmowała wypływający z zamkniętych ramion strumień
jej oczy były wyschniętą studnią wiedziała że kamień pęknie
wsłuchiwała się w oddech syna tonęła w czarnych jeziorach źrenic
kiedy zasnuła je mgła przyłożyła usta do wiotkich warg jak kobieta
potem jak komunię zaczerpnęła z płuc jego ostatni oddech
WRZEŚNIOWY SAD
początek września pisze zwykle nieciekawe historie dręczy
pokrewne kontynenty w ludziach przestrzeniach domyślnych
są takie miejsca mokradła bagniska w które ściąga trupi odór
i czuć oddech szczurzych żniwiarzy
czasem w szkole okna otwierają się prosto w niebo
drzwi zamknięte bez lekcji przechodzenia na drugą stronę
bezbronne młode pędy pozbawione powietrza i światła
mierzą się z ciężarem żelaza uginają gną do ziemi
kobieta wchodzi w ruiny między ławy spalone pnie
w naczyniach najczulszej rany tętnią postrzępione wieńce
stąpa po rozkruszonych cegłach - grząska tkanka pamięci żyje
pod korą puls bije na oślep zrywa wapienne sklepienie
na sali wśród gruzu rozpoznaje tenisówki i strzępy ubrania
żałuje że nie trzymała ich w ramionach
Robert Wieczorek - III Nagroda
MIKROKOSMOS ARAL
1.
W śladach po wyschniętym jeziorze jest jakaś rozpacz,
rozszczepienie światów.
statki dryfujące po piasku, rybie szkielety wystawione
na wiatr jak łopatki i grabki,
suche ślady olbrzyma szukającego arki. sól przepala się
do źródeł
2.
moc człowieka najlepiej widać na poligonie.
zwiększają się możliwości pierwiastków,
powszechne są cuda przemienienia.
religie rodzą się z patrzenia w ogniste chmury,
modlitwy zmieniają nasz kod DNA. oto ziemia,
gdzie zawrócić rzekę, to tyle co wystrzał.
3.
on siedzi przy łodzi, jeszcze wierzy w powrót jesiotrów.
szuka na twarzy śladów wilgoci.
pamięta plemiona wędrujące do wewnętrznego morza,
ognisk było więcej niż gwiazd.
kuksaj już zimny, nie ogrzeje go popiołem,
ryby przylecą jutro.
4.
wodorosty zmieniają się w nitki babiego lata
pył przykrywa linię brzegu jak mgławica.
muszle, kotwice, rdza horyzontu.
wypłynie, zarzuci sieci, tyle tylko się w życiu nauczył.
cały ten świat, to opowieści szkieletów.
oto tajemnica, której szukał.
MIKROKOSMOS BANGKOK
1.
król wskazał miejsce aniołom
a one przyszły posłuszne
za nimi podążyli inni rzucający sieci
rozrosły się przedmieścia jak skrzydła
pierwsze niechciane dzieci
wyrzucono z gniazd
narodziło się miasto ludzkie jak każde
slumsy i seks hotele i hasz
tylko cieplej najgoręcej na świecie
2.
kup żonę
świeża jak ryba
powietrze zastyga w korkach
ulica prowadzi w soczystą noc
można zlizać od razu prosto z dłoni
jeszcze nie umie malować ust
jej pomaluj usta
neony pokazują tylko część
reszta sztuczek ukryta jest we wnękach
we wszystkich niedelikatnych miejscach
pan ją ma jak amulet
pan przekłuj pan zawieś pan miej
3.
tak naprawdę chodzi o zbliżenie kultur
na dwadzieścia centymetrów (może mniej)
na sześćdziesiąt cztery sylaby
na ułamek nocy
wodne taksówki tłoczą się przy nabrzeżach
tuk tuki hałaśliwe jak ptaki
ciemność pachnie smakowicie
we wprawnych palcach ulicznych kucharzy
miasto zajmuje nowe terytorium
wybiera ofiary jak snajper
w domkach duchów ledwo mieszczą się mity
stare tartaki przetarte wieżowce
po wojnie zostały burdele
żołnierzy zastąpili turyści
mają nową broń i inne zwycięstwa
4.
wieś pachniała oliwkami
miską ryżu i ogniem
Jaśmin wróżyła z dymu
A Nok opowiadał chwałę Syjamu
gdy trzeba padał deszcz
gdy trzeba rzeka była łagodna
skóra pachniała jaśminem
biała i czysta po kąpieli
Ewa Włodarska - III Nagroda
[Niech łodzie na stykach, niech szkarłatne czółno
wyczekuje z wioślarzem na zimną elegię]
Kijów, luty 2014
Śmierć to pokój bez okien? W nim uśpione dzieci?
Z ust wyrastają rzeki, którymi dopływasz
do mnie cicho, z precyzją nacinasz przeguby;
rwą się jak cienkie nici. Powoli wyciekam
na ulice omszałe w szarości ostatnich
drzew, krajobrazy gasnące w chitynie.
Mętny kadr zatrzymany na srebrnym ekranie
- moment pełen zwiastunów, kiedy oprócz bólu
nic już nie jest tu bliskie. Dni są obkurczone
i czas szykować żagle, rozłożyć na brzegach.
Niech łodzie drżą na stykach, niech szkarłatne czółno
wyczekuje z wioślarzem na zimna elegię,
popiół i wosk zastygłe po zewnętrznej stronie
ogrodzeń, przeludnionych kartonów w królestwie
symboli, blizn i znaków, palców na krawędziach
obcych jak obwoluta paszportu do Hinnom.
MODIGLIANI: OKNA, KOBIETY I WRÓBLE
1. Lato puchnie
Zaduch. Dwunasty lipca rysuje obrazek
główki miękko wplecionej między uda. Ściany.
2. Miejsca obce jak pokój w hotelu
Rozpasane zaułki, których nie odwiedzasz,
kuszą, kuszą zalotnie, pełne niepodobieństw
i ptasich gniazd zrzuconych z niewiadomych przyczyn
na tratwy z trawy. Co dzień mijasz podróżników,
bulwary pełne kokot- zręcznie pną winorośl,
wtapiając się w opary kawiarnie, blaski
piaskowych dolomitów. W tle pomarańczarki
obierające rozkosz po kawałku. Paryż
Paryż, jedynie klomby dzielą was od siebie.
Widok ze szczytu wzgórza. Srebrzyste łańcuchy
rozwijają komety na lustrach Sekwany.
Podobnie wiją światło na piersiach Jeanne,
gdy zrywasz ją o świecie i lekko kołyszesz,
nie wiedząc, że blejtramy przejmują odbicia
jak angielskie portrety (Dorian Grey). Niewiele
pozostaje już z ciebie dla światła. Błysk flesza?
3. Czarne migdały
Zapaść. Teraz oglądasz ze mną sen o wschodzie.
Ekrany jarzą. Akty wystawia się wszędzie
na publiczny użytek, a okna są szczelne.
Nawet to nierealne, w którym leżę obok.
Magdalena Sadowska- Maciejewska – Wyróżnienie
TURNIEJ POETYCKI
na początku
na początku metafory lekkie jak jesienne liście
spadają pod nogi jurorom
niektóre lądują nieoczekiwanie
trafiając prosto w serce
lub w samo sedno
niektóre cięższe
jak kulą w płot
jedne wiersze są w dobrej formie
inne nie mieszczą się w formie
niektóre wymykają się spod kontroli
chcą żyć na własną rękę
i wydać się
dobrze
potem
potem poeci oczekują na werdykt
jak na gatunek zagrożony
trzymają się mocno
choć każdy z osobna
barwna galeria postaci
w tym czasie
jurorzy szarpią wiersze na sztuki
dzielą każdy wers na czworo
zdzierają skórę z każdego Marsjasza
po kolei
ocenianie poezji
to czarna robota
Mariuszowi Kargulowi
Wiesławie Szymborskiej
KTOŚ NAPRAWDĘ BYŁ
gdybym była dziewczyną
żoną kochanką
koleżanką z ławki
albo
choćby kotem
mogłabym ze złością wykrzyczeć
umrzeć
tego się kotu nie robi
bez sms-a maila wpisu na portalu
ktoś naprawdę był
jak anioł
który chodząc ciężko po ziemi
trochę spał
a pisząc rozgadane myśli
pocił się
miał pełne ręce roboty
i skrzydła podwijał jak rękawy
kiedy wsiadał do samochodu
rozwozić poezję
chorował na miłość
przypadłość ludzką
ktoś naprawdę był
i uporczywie go nie ma
gdybym była
mogłabym
słuchać kroków na chodach
czekać na wiadomość
krzyczeć z bezlitości
co więcej jest do zrobienia?
napisać wiersz
05.01.2014 r. Warszawa, godz. 3.30
Agnieszka Marek - Nagroda za wiersz o tematyce Łomżyńskiej
ZAKLĘCIA
Trudno uwierzyć że łomżing dodaje ci czaru,
raczej spłyca. Powoli opadamy na dno, choć
złocisty płyn musuje, wypuszcza na powierzchnię
lśniące cząstki. Złudzenia. Współczesność próbuje
Wziąć cię pod włos, zamiast czerpać. Z tamtych lat,
z dawniej. Właściwie chodzi o to, by nie zreklamieć.
Dać szanse spacerom po Starówce, wodom Narwi.
W chłodne ucho Bielickiej szeptać, że miłość, że jednak.
INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,
NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001