I Nagrodę za zestaw, ufundowaną przez Zakłady Spożywcze BONA, w wysokości 2500 zł brutto otrzymał pan Robert Miniak z Łodzi
II Nagrodę za zestaw wierszy, ufundowaną przez Prezydenta Miasta Łomży,
w wysokości 1000 zł brutto otrzymała pani Małgorzata Lebda z Krakowa.
III Nagrodę za zestaw wierszy, w wysokości 500 zł brutto ufundowaną
przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Łomży otrzymał Pan Marek Mróz z
Włocławka.
III Nagrodę równorzędną za zestaw wierszy, ufundowaną przez Wyższą
Szkołę Agrobiznesu w Łomży, w wysokości 500 zł brutto, otrzymała Pani
Teresa Radziewicz z Juchnowca.
III Nagrodę równorzędną za zestaw wierszy, w wysokości 500 zł brutto
ufundowaną przez Miejski Dom Kultury – Dom Środowisk Twórczych w Łomży
otrzymał Pan Michał Nowak z Warszawy.
Wyróżnienie za zestaw wierszy, w wysokości 300 zł brutto ufundowaną
przez agencję turystyczną Baltica Travel, otrzymał pan Łukasz Gamrot
otrzymał Pan Lesław Wolak z Jeleniej Góry.
Sponsor główny:
Zakłady Spożywce BONA
Zakład Pracy Chronionej
18-400 Łomża
ul. Fabryczna 9a
tel./fax: 0862160171
Robert Miniak
I Nagroda
„oparzelisko”
dwadzieścia słów
tamtego roku zginął stary Kula.
a mróz był gruby i lód na dwie pięści
na rzece rósł, jak kożuch na mleku.
a potem mówili, że wszystko nic, bo przecież
do nieba poszedł. tylko Kulina krzyczała, że
coś tam w niej pękło i boli. oparzelisko jakieś.
w tamtym roku mróz był tak straszny, że
gruby Kula do rzeki poszedł i lód
pięściami bił, żeby nie rósł. zakłuło widać
rzekę do boląca, bo pojaśniała na wierzchu
jak mleko i coś tam w niej pękło. mówili,
że oparzelisko. tylko kożuch odkuli. Kulina
krzyczała na niebo.
w tamtym roku Kulina chodziła za rzekę.
do nieba – jak mówiła, a wszystkich brał mróz.
a potem gruba leżała na kożuchu i krzyczała,
że coś w niej bije pięściami, i pękła od spodu
jak oparzelisko. z którego wyrósł mały Kula.
do mleka,
do rzeki.
Łódź, 08.01.2007
„tracheostomia”
landszaft:
przed kościołem klęczy człowiek
i szeleści. łapie oddech. trzy po trzy
z gardła wysnuwa jak nitkę,
kamyki nawleka, albo: zdrowaś
Mario, zdrowaś
dłoń sękata od laski,
czarna rękawiczka bez palców.
pruje się, nitki wyłażą, zaplątane
w pacierz jak w skołtuniony kłębek:
Bóg zapłać, Ojcze nasz, nie pozwól
zgubić wątku.
drobniak brudny od podszewki.
do schodów kolanami przyrósł,
kolanami pacierz podpiera.
za daszek czapkę trzyma. stary
sweter mechaci się, rozłazi, nitki
z niego wiszą.
trzeba upleść pacierz,
zanim się zaczepi, postrzępi
o tę dziurę w krtani.
Łódź, 10.02.2008-04-01
Małgorzata Lebda
II Nagroda
„rytuały”
-rodzeństwu
zostały po nas infantylne miejsca drewniane klocki odpustowe
cukierki fotografie na których wiemy tak bezpiecznie mało
odprawiamy rytuały
zbieramy kwiaty berberysu zanosimy w miejsca gdzie pochowaliśmy
zwierzęta tak oddajemy im hołd nie pamiętamy imion tylko emocje
i sierść
zimą wieszam kawałki słoniny na drucie karmimy mróz tłuszczem
„żniwa”
istniejemy tylko wtedy gdy ktoś o nas myśli nie odwrotnie mówiły kolumbijskie dziwki na dużym ekranie tego małego kina a teraz zabiorę cię na Początek tam nic nie boli widzisz tam zaczyna się koniec świata i zimne miejsca w które odchodzą dźwięki
wyobraź sobie że wciągamy tabakę i spacerujemy ścieżką wydeptaną przez
bażanty polami na których dojrzewa zboże otacza nas proso orkisz mocarne
kobiety donoszą chłopom na polach kwaśne mleko podpłomyki słoninę
zbierają kłosy ze ścierniska na miedzach zrywają tymianek i naparstnice a my rozgryzamy ziarna pszenicy
zapuszczamy żyły w ziemi
Marek Mróz
III Nagroda
„Powrót na powierzchnię”
Odwrócił się i poczuł wysokość.
Nie bał się. Stopy szukały pewniejszego
oparcia. Zdawało mu się, że skały żyją,
ale to było tylko lekkie drżenie kolan.
Na ramionach i brzuchu czuł
lepkie myśli kobiet, przez chwilę
zapomniały o pogardzie. Natarczywie
smakowały go jak soczysty, egzotyczny owoc.
Jak zazwyczaj prawie zapominał o oddechu.
Czekał na przyjście chwili zwątpienia.
Wreszcie zwyciężyło pragnienie, by
poczuć się autentycznym człowiekiem.
Odepchnął się w stronę powietrza.
Przez jedną krótką chwilę myślał,
że nie będzie już dogrywki z życia.
Jednak w locie minął się z przeznaczeniem.
Kiedy wrócił na powierzchnię
oczy turystów skierowane były już w inną
stronę.
„Początek burzy”
Nawarstwiają się za plecami,
nad horyzontem. Ciężkie, ołowiane
przygniatają kolejne skrawki
nieba w Twoich oczach.
Naruszają granice naszej małej stabilizacji.
Ptaki już ucichły w oczekiwaniu.
Nawet telefon zamilkł.
Staramy się myśleć głośniej,
obliczyć prawdopodobieństwo.
Symulujemy brak strachu.
Nagły podmuch przynosi zapach wilgoci.
daleki błysk rzuca cień
na nasze stare twarze, budzi ruch dłoni.
Pod paznokciami skrawki
dawnych dni i nocy.
Kiedyś zawiodą wszystkie próby,
w końcu wiatr rozwieje nas po kątach,
a każdy dobry uczynek
będzie słusznie ukarany.
Wiesz, że nie potrafię przepraszać.
Teresa Radziewicz
III Nagroda
„Cytologia”
Odkąd wydało się, że Honorata pęcznieje jak ciasto
gniecione na chleb, matka tylko wzruszała ramionami:
ot, bachurok, nie wiedzieli bachuroka? Trumna czy kołyska,
jedna gęba mniej, jedna więcej, co za różnica? Wyhoduje się
każde. Babskie wzgórza i dorzecza, też mi tajemnice – mruczał
felczer z miasteczka – kochanie, kochanie, co za kochanie, zwykły
zbiór komórek. Po co ten cały ambaas, te wszystkie wydzieliny,
nieprzespane noce? Babka mamrotała: cicho, cicho, na syna,
na córkę, na zdarohowo rebionka. Cicho, cicho, odpowiadało
coś na strychu – przecież to tylko ciało. Ciało, które jest
ciałem, jest ciałem.
„Tchórze”
Bo baby, to baby, - chlipotała Honorata – a chłopy,
to tchórze som. Jasiek sołtysa, jak żenił się z Mańką,
to nie powiedział, że Józinek jego. Tchórze, tchórze,
- trajkotała babka w rytm kądzieli – a twój ociec,
świeć Panie nad jego pamięcią? Jak zmajstrował
brzucha matce, to też nic nikomu by nie powiedział,
ino żem poszła do jego chaty i wygadała. Wtedy stara
Adaśkowa kazała dawać na zapowiedzi, a Adaśko
nawet nie pisnął, jak strzeliła go szmatą. Nie będziesz
więcej dziewuch psuł, - huknęła – bierz za żonę i kwita!
Tchórze, tchórze – szlochała Honorata obierając
przy piecu cebulę.
Michał Nowak
III Nagroda
„list św. Majora Sprzątacza do władz miejskich”
ja tylko po tym posprzątałem ale coś mnie tknęł
bo było tak że jedna zdążyła przebiec przez tor
a drugą pociąg zabrał ze sobą tak to było wiecie przecie
stąd te wypalone prawie jak za papieża znicze i świeczki
a tam ich tyle sami widzieliście z trudem przejść można
.........................................
miałem tylko za wasze wymięte pieniądze zrobić swoje
ale co z tą młodą dziewczyną tą która przebiegła tor?
przecie to siostry były dwie jak jedna
kazaliście tu doczyścić przejazd i tak mnie co ruszyło żeby
poprawić kawałek świata za parkanem przy przejściu na drugą stronę
jezdni posadzić dęby i klony pięknie tam będzie jesienią
„List człowieka z waty do słynnego reżysera”
panie reżyserze a może udało by się poddać adaptacji moje życie
tak aby zachować ruchomy obraz żeby mogli cokolwiek mnie obejrzeć
wszystkie moje żyły dni i godziny sfabularyzować
spod grubej warstwy skóry wyjąć kilka stałych wartości takich wie pan
chwytających ludzi za serce choćby to że cenię spokój i wytrwałe
kolekcje owadów wierzę że coś by pana we mnie zajęło
wiarygodność? najlepiej wskazać te najciekawsze z moich mankamentów:
łatwowierność? poczucie winy? nieumiejętność zawiązywania kontaktów?
lepsze wie pan się uwypukli gorsze zaokrągli do drugiej syfry
gdyby tylko nakreślić profil psychologiczny i rozłożyć scenariusz
by nadwerężyć wizyty w przychodni grzechotniki
w układzie oddechowym które pozbawiły mnie wiele 15 setek
pijanych kierowców zaliczonych kurwa w weekend z których
jeden pozbawił mnie wszystkiego
by ludziom pokazała się postać z filmów
nie wymagam abym moją rolę zagrał sam szczerze mówiąc
wolałbym grać kogoś innego
panie reżyserze mam pomysły na kolejne sceny: wracam do domu
tak z osiem toreb z zakupami w obu rękach jest to komiczna scena
bo guzik na konsoli w windzie wciskam nosem i zwijam się jak wąż
by wyjąć klucz z kieszeni i nikogo przy mnie nie ma
komiczna scena przy drzwiach rwie się siata z pomarańczami i one
jak piłki staczają się ze schodów nie ma nikogo i owoce
jak piłki staczają się ze schodów
Kłodzko, Wrocław, 1-5.01.2001/listopad 2007
Lesław Wolak
Wyróżnienie
„Gwiazdozbiory kołyszą”
Każdej nocy, za moim oknem, wzgórza przesuwają się ku wieczności. Słyszę skrzypienie przestrzeni. Wąskie wąwozy grają jak podczas zalotów nietoperzy. Gwiazdozbiory kołyszą nocą a ryba starzeje się i rozkłada w rzece, która zdąża do morza. W soczewce nocy widać wówczas, że lęk uchodzi z cesarstwa. Choć wielcy różne tam mają zwyczaje i prawa. Słowo przez mgłę przeciska się jak dźwięk skrzypiec, jakby światło lampy. To zmienia się przestrzeń między nami i nimi, rodząca nowy dramat i niepewność. Może ktoś powie, że to jest zwycięstwo? Przemijanie to prawda, która otwiera nasze żyły. W półcieniu nocy, kiedy wytężam i tracę wzrok – widzę to dokładniej.
„Wiersz kołysze”
Rzeka kwitnie nocą i przekracza dotyk traw. Na brzegu ze srebrnej ciemności rosnącego drzewa ulatuje ptak. A może to słup soli po zastygłej w bezruchu kobiecie rozszczepia strumień światła? To jakby błysk oświetlający zarys drogi, którą trzeba pokonać. Trzeba skałę roztopić i wlać do formy. Tak odlewa się serce dzwonu i serce wiersza. Tło jego obrazu, to mistyczna muzyka pomiędzy wersami, ona unosi nas w górę. Wiersz kołysze wówczas przestrzenią – to jedyne świadectwo istnienia. Kiedy mgła opada jak dym z parowca i staje się ujściem rzeki, wysłużone barki przesuwają się z nią w obiektywie wieczności.
INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,
NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001